Sielsko anielsko. Stoimy na przejściu granicznym Dołhobyczów i czekamy na busa. Słońce świeci, ptaszki śpiewają a od czasu do czasu odzywa się głos jakiegoś ptaka drapieżnego. Podejrzewamy, że to po to, żeby odstraszyć gołębie. Na przejściu dzieje się niewiele. Z rzadka przejedzie auto. Jak sami będziemy przekraczać granicę dowiemy się dlaczego.
Wykupiliśmy wycieczkę Lwów i Podole ale ponieważ jedzie ona z Warszawy a my startujemy z Krakowa umawiamy się na przejściu granicznym Dołhobyczów.
Na przejściu nie ma ruchu ale odprawa trwa dwie godziny. Pogranicznicy Ukraińscy nie spieszą się z kontrolą samochodów. Po podjechaniu pod szlaban trzeba postać z pół godziny zanim ktoś podejdzie, a jak już weźmie paszport i z nim pójdzie - to nie ma go następne pół godziny. Co przez ten czas robią pozostaje ich tajemnicą. Chodzą słuchy, że jakby szybko pracowali to przyjeżdżałyby tu tłumy, jak na większe przejścia. Po co więc mają sobie dodawać roboty.
Po przekroczeniu granicy udajemy się
do hotelu w okolicach Lwowa.
Spod granicy w Dołchobyczowie do Lwowa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz