W
końcu jedziemy
na wakacje.
Prognozy pogody
są takie
sobie, ale
mimo to
jedziemy.
Pierwszym
miastem, które
chcemy zobaczyć
jest Szydłów
reklamowany jako
polskie
Carcasonne. Mury,
którymi jest
otoczone miasto
wzniósł w
XIV w.
Kazimierz Wielki,
wybudował
również kościół
pw. Św.
Władysława.
Jednak pierwsza
wzmianka o
Szydłowie
pochodzi z
1191 roku.
Miasto rozwijało
się prężnie
stanowiąc
ośrodek
rzemieślniczy.
Położył temu
kres najazd
szwedzki i
od tego
czasu Szydłów
chylił się
ku upadkowi.
Weszliśmy na
Mury.
zobaczyliśmy
starą synagogę
a potem
przez Bramę
Krakowską
wyszliśmy za mury, żeby
zobaczyć kościół
pw Wszystkich
Świętych gdzie
na ścianach zostały resztki
polichromii z
drugiej połowy
XIV w. Niestety w środku nie można było robić zdjęć więc zostały nam tylko wspomnienia
Do auta
wróciliśmy w
porę żeby
nie zmoknąć,
bo akurat
zaczął padać
deszcz.
W Sandomierzu niestety dalej padało więc deszcz przeczekujemy w restauracji na rynku
idziemy też
zobaczyć
pokaz tańców
dworskich z
XVI wieku,
a potem idziemy podziemną trasą
turystyczną,
którą stanowią
piwnice służące
składowania
towarów przez
czternasto i
piętnastowiecznych
kupców.
Przewodniczka w skrócie opowiedziała interesującą historię/legendę według, której pod koniec XIII w. podczas najazdu Tatarów, Halina Krępianka podstępem wprowadziła Tatarów do podziemi-piwnic miasta pod pozorem zdradzenia obrońców. Na umówiony z nią znak obrońcy Sandomierza zasypali wejścia do podziemi grzebiąc Tatarów i niestety także Halinę. Dzięki temu miasto jednak ocalało.
Wychodząc po
45-ciu minutach
zobaczyliśmy
słońce.
Poszliśmy więc
na zamek.
Przeszliśmy też
półkilometrowy
Wąwóz Królowej
Jadwigi.
Wieczorem
docieramy do
Zamościa, gdzie
nocujemy w
motelu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz