Wykupiliśmy u rezydenta wycieczkę na La Gomerę, bo okazało się, że koszt biletów na prom dla dwóch osób i samochodu to mniej więcej tyle ile kosztuje wycieczka. Jedziemy w szóstkę plus przewodniczka i kierowca.
Na prom wchodzimy na nogach pokazując dokument tożsamości, który przed wejściem na trap skanuje stewardesa.
Po mniej więcej godzinie docieramy na wyspę i zaczyna się zwiedzanie. Prom po wyjściu z portu płynął szybko ok. 60 km na godzinę.
Drogą GM-1 jedziemy do punktu widokowego po drodze podziwiając widoki.
Po obiedzie odbył się pokaz języka gwizdanego, który rozwinął się na Gomerze, aby tubylcy mogli porozumiewać się na znaczne odległości. Miało to duże znaczenie ponieważ wyspa poszatkowana jest głębokimi wąwozami i dawniej spotkanie się ze sobą stanowiło duży problem.
Widok z okna restauracji |
Pokaz języka gwizdanego |
Z parku krętą drogą
San Sebastian de la Gomera |
zjechaliśmy do San Sebastian de la Gomera gdzie zobaczyliśmy wieżę, której mury grube na dwa metry miały chronić tamtejszych arystokratów hiszpańskich przed inwazją. Nie była to jednak wieża o znaczeniu wojskowym. Ludzie, którzy się tam chronili czekali by wojska z sąsiednich wysp poradziły sobie z np. rebelią, żeby oni mogli wyjść.
Przeszliśmy się też główną uliczką miasta obok pierwszego domu rodziny Perez, którzy byli pierwszymi gubernatorami wyspy.
Pomnik Krzysztofa Kolumba
Kościoła Iglesia de la Asuncion
i już trzeba było wracać na prom.
Zachód słońca Teneryfa |
I to był praktycznie koniec naszego pobytu na wyspach. W następnym dniu 4.11.2018 rano pochodziliśmy tylko po najbliższej okolicy hotelu, a ok. 15.00 przyjechał po nas autokar na lotnisko. Lot samolotem do Katowic trwał ponad 5 godz..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz