wtorek, 22 marca 2011

Chorwacja 2006

Często wybierając się na wakacje samochodem wybieramy kraj, który chcemy zwiedzić a następnie dojeżdżając na miejsce szukamy campingu i zatrzymujemy się na chwilę. Czasami krótszą, czasami dłuższą w międzyczasie kontrolując na internecie pogodę. Jeżeli okazuje się, że w najbliższych dniach będzie brzydko to pakujemy manatki i jedziemy dalej.  Właśnie jedną z serii takich wypraw była nasza wycieczka do Chorwacji, którą zakończyliśmy krótką wizytą w Słowackim Raju.
Wyprawę zaczęliśmy w Dubrowniku do którego dojechaliśmy z Krakowa w dwa dni nocując po drodze przy granicy Węgiersko - Chorwackiej. Na następny dzień wjechaliśmy do Chorwacji by jeszcze w tym samym dniu przekroczyć granicę Chorwacji z Bośnią i Hercegowiną, gdzie przeżyliśmy małe zaskoczenie ponieważ wszystkie znaki okazały się pisane cyrylicą i chwilę potrwało zanim przestawiliśmy się i mogliśmy przeczytać dokąd to właściwie mamy jechać i czy na następnym skrzyżowaniu to mamy jechać prosto czy też może należy skręcić. Wzdłuż drogi, którą jechaliśmy można było jeszcze zobaczyć pozostałości po wojnie




Pod koniec drugiego dnia podróży dotarliśmy do Dubrownika i znaleźliśmy mały rodzinny kemping nad morzem kilka kilometrów od miasta, gdzie zatrzymaliśmy się przez sześć dni. W tym czasie zwiedziliśmy samo miasto oraz okolice

Widok na Dubrownik
Uliczki w Dubrowniku




Mury obronne otaczające Dubrownik








Niedaleko od Dubrownika znajdują się też inne mury obronne - Ston



Potem Magistralą Adriatycką  dotarliśmy w okolice Splitu, gdzie znaleźliśmy kamping nad samym morzem.





Pałac Dioklecjana w Splicie





 
W okolicy Splitu znajduję się też twierdza Klis, o której pierwsza wzmianka pochodzi z połowy X wieku








Byliśmy również w Torgirze. Jest to miasto portowe, którego starówka jest wpisana na listę Światowego Dziedzictwa Kulturalnego








Podróż kontynuowaliśmy dalej Magistralą Adriatycką  do Parku narodowego KRKA gdzie można podziwiać fantastyczne wodospady












Następnym naszym przystankiem był Park Narodowy Paklenica.  Rozlokowaliśmy się na kampingu w pobliżu i wcześnie rano wyruszyliśmy na wyprawę. Słońce pięknie świeciło i wycieczka zapowiadała się bardzo milo. Po mniej więcej godzinie marszu weszliśmy w granicę Parku i kontynuowaliśmy drogę początkowo u podnóża gór. W momencie gdy zaczęliśmy podchodzić do góry niebo się zachmurzyło i zaczęło grzmieć. Przestraszyliśmy się co nieco i zawróciliśmy. Niestety nie było gdzie się skryć i musieliśmy iść w ulewnym deszczu. Na szczęście burza szybko się skończyła ale byliśmy przemoczeni do "suchej nitki". Niestety nie mieliśmy nic na przebranie ale ponieważ było ciepło i wyszło słońce to szybko wyschnęliśmy. To był pierwszy i ostatni raz kiedy idąc w góry nie wzięliśmy nic na przebranie.







Na następny dzień opuściliśmy Paklenicę i pojechaliśmy obejrzeć Plitvickie Jeziora. jest to park narodowy wpisany do światowego przyrodniczego dziedzictwa UNESCO.  Jest to zespół 16 jezior połączonych ze sobą wodospadami.























Z Plitvickich  Jezior pojechaliśmy do Puli - największego miasta na półwyspie Istria. Kamping znaleźliśmy kilka minut przed północą i równocześnie przed zamknięciem go na noc i namiot rozbijaliśmy w głębokich ciemnościach. Ale udało się i mogliśmy przespać resztę nocy.



A potem pojechaliśmy do Puli, gdzie zwiedziliśmy Amfiteatr zbudowany prawdopodobnie przez cesarza Rzymskiego Wespazjana. Mógł on pomieścić około 23 tys. ludzi. Wieczorem w dniu w którym go zwiedzaliśmy miał się odbyć jakiś koncert i odbywały się wtedy przygotowania do niego. Poustawiano między innymi niebieskie plastikowe krzesełka dla publiczności, które widać na jednym ze zdjęć.