wtorek, 25 lipca 2017

Szydłów, Sandomierz

W końcu jedziemy na wakacje. Prognozy pogody takie sobie, ale mimo to jedziemy. 
 Pierwszym miastem, które chcemy zobaczyć jest Szydłów reklamowany jako polskie Carcasonne. Mury, którymi jest otoczone miasto wzniósł w XIV w. Kazimierz Wielki, wybudował również kościół pw. Św. Władysława. Jednak pierwsza wzmianka o Szydłowie pochodzi z 1191 roku. Miasto rozwijało się prężnie stanowiąc ośrodek rzemieślniczy. Położył temu kres najazd szwedzki i od tego czasu Szydłów chylił się ku upadkowi.  
Weszliśmy na Mury.








zobaczyliśmy starą synagogę  





a potem przez Bramę Krakowską 





 wyszliśmy za mury, żeby zobaczyć kościół pw Wszystkich Świętych gdzie na ścianach zostały resztki polichromii z drugiej połowy XIV w. Niestety w środku nie można było robić zdjęć więc zostały nam tylko wspomnienia





 Do auta wróciliśmy w porę żeby nie zmoknąć, bo akurat zaczął padać deszcz.  

W Sandomierzu niestety dalej padało więc deszcz przeczekujemy w restauracji na rynku



idziemy też zobaczyć pokaz tańców dworskich z XVI wieku,




 a potem idziemy podziemną trasą turystyczną, którą stanowią piwnice służące składowania towarów przez czternasto i piętnastowiecznych kupców.  Przewodniczka w skrócie opowiedziała interesującą historię/legendę według, której pod koniec XIII w. podczas najazdu Tatarów, Halina Krępianka podstępem wprowadziła Tatarów do podziemi-piwnic miasta pod pozorem zdradzenia obrońców. Na umówiony z nią znak obrońcy Sandomierza zasypali wejścia do podziemi grzebiąc Tatarów i niestety także Halinę. Dzięki temu miasto jednak ocalało.







Wychodząc po 45-ciu minutach zobaczyliśmy słońce.






 Poszliśmy więc na zamek.


 Przeszliśmy też półkilometrowy Wąwóz Królowej Jadwigi.






Wieczorem docieramy do Zamościa, gdzie nocujemy w motelu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz